Recenzja gry K2 Digital Edition

Gram w gry planszowe od lat 90-tych – tak takie dinozaury też chodzą po Ziemi:) Były to wydania gier z firmy Sfera, czyli Magia i Miecz, czy Drakula. Było też sporo gier w stylu dostaniesz od nas kilka bloczków żetonów – wytnij je samodzielnie i graj. Wybór nie był duży, ale od początku gry planszowe mnie fascynowały. Można było przeżyć serię przygód w zupełnie innym świecie, przynajmniej do momentu, aż jakiś element się nie zgubił i wtedy gra w zasadzie leżała i zbierała kurz. Lata 90-te to też ekspansja gier komputerowych i wtedy właśnie zdradziłem planszówki przerzucając się kompletnie na granie na konsolach i komputerze. Chociaż nie wiem, czy 20 letni związek można nazwać zdradą. Szczególnie, że jakiś czas temu do planszówek wróciłem i jestem z tego powodu prze szczęśliwy. Niedawno pojawił się nowy trend, który dla mnie łączy dwa światy: analogowej gry planszowej i cyfrowej gry komputerowej.


Czasami nie ma kiedy nauczyć się, rozłożyć i znaleźć współgraczy do gry planszowej. Czasami mam ochotę zagrać w gry, które lubię podczas podróży, w kolejce czy pociągu.

I wtedy pojawiają się cyfrowe wersje znanych gier planszowych. Czasami lubię pograć na tablecie lub telefonie w Lords of Waterdeep, Zamki króla Ludwika, czy Stockpile. A od niedawna dzięki uprzejmości wydawnictwa Rebel mam możliwość pograć na platformie Steam w K2 Digital Edition od Devon Games.

W planszową wersję gry K2 nie miałem okazji nigdy zagrać, dlatego rozpocząłem moją przygodę od próby nauczenia się gry bez samouczka. Byłem ciekawy, czy domyślę się jak się gra obserwując same ograniczenia lub podpowiedzi od gry.

Po 3 grach, w których powiedzmy sobie szczerze nie osiągnąłem żadnych wyników punktowych, udało mi się opanować całą mechanikę gry. Co sprawdziłem przechodząc samouczek.

I jest to dobry znak, że już po 3 grach na własnych błędach rozgryzłem z czym to się je.

Ale fakt, że poznałem zasady nie oznacza, że byłem w tę grę dobry, gdy grałem sam udawało mi się osiągać dodatnie wyniki(co przy pierwszych 3 rozgrywkach wydawało się nieosiągalne). Jednak po dodaniu gracza AI moje wyniki okazywały się zwykle niewystarczające na zwycięstwo.

Dobra, ale stop – porozmawiajmy najpierw o czym jest ta gra.

W grze K2 wybierzemy sobie dwie postacie – alpinistów, których zadaniem jest w ramach ekspedycji górskiej dotrzeć jak najwyżej i przeżyć. W swojej turze, będziemy wybierać 3 karty i dzięki punktom akcji z tych kart, będziemy przemieszczać się wzdłuż szlaków górskich lub będziemy leczyć rany i zdobywać punkty życia.

W wersji, w którą grałem, a była to wersja jeszcze niekompletna, mogłem wysłać ekspedycję na K2. Albo w formie pojedynczej misji, albo kampanii składającej się z 3 rozdziałów.

Każda góra to kilka stref, im wyżej tym trudniej. Początek wyprawy to doprawdy sielanka, prawie każde pole, na którym się zatrzymamy dostarcza nam dodatkowych punktów życia. Punkty akcji, które otrzymamy z kart pozwalają nam w zależności od karty albo się wspiąć, albo zejść niżej. Ważne jest to, że cały czas kontrolujemy obu wspinających się alpinistów. Musimy więc mądrze dobierać karty i rozdzielać punkty między dwie postacie. Im wyżej tym pola na których stajemy przestają nam dawać bonusy, a zaczynają wręcz odbierać nam życie, za każdą rundę na nich spędzoną.

Na szczęście możemy rozbić obóz, który daje 1 punkt życia, więc często anuluje negatywne efekty pola. Do tego dochodzą zmienne warunki pogodowe, które mogą zepsuć nawet najlepszy plan.

Im jesteśmy wyżej tym więcej punktów otrzymamy na koniec gry, problem polega na tym, że najwyższe miejsca zabierają nawet 2 punkty życia na rundę, więc namiot, też na długo nie wystarczy. Gdy stracimy wszystkie punkty życia, tracimy postać. Dlatego należy tak balansować wysokością i zagranymi kartami, by nie stracić życia i po 18 rundach być jak najbliżej szczytu.

Cała zabawa się komplikuje (tak jeszcze bardziej :), gdy do gry dołączą przeciwnicy sterowani przez komputer. Wtedy samo balansowanie w bezpiecznej strefie nie wystarczy, gdyż inni wspinający się blokują nam trasę i często trzeba wybrać mniej korzystną drogę.

Graficznie jest całkiem ok, mamy 3d górę, która sprawia wrażenie pomalowanej farbami. Podobnie zresztą jak ilustracje na kartach. Muzyka jest spokojna i w żaden sposób nie przeszkadza, można powiedzieć, że pomaga wczuć się w samotną wspinaczkę.

Podsumowując K2 Digital Edition, to bardzo przyjemna cyfrowa planszówka, w którą zagracie bez pełnego składu i nawet bez samouczka nauczycie się w nią dość szybko grać.

W tej grze rywalizacja z AI daje frajdę, a nawet granie solo pozwala pobijać własne rekordy.

Łatwo nie jest, ale gra daje frajdę.

W wersji, w którą grałem było kilka bugów i błędów, ale nie licząc jednego, który nie pozwalał mi wykonać żadnego ruchu z resztą dało się żyć.

W tej wersji po tym jak zacząłem wygrywać z graczami AI (czyli nie za szybko) wkradła się nuda, liczę, że nowe kampanie i gra multiplayer w finalnej wersji wydłuży jej życie.

Ocena otrzymanej wersji to: 👍

Oto mała legenda odnośnie  ocen wyartykułowanych tu lub w podcaście:

 👎👎 oznacza, że cierpieliśmy podczas obcowania z danym dziełem

👎 to znak, że nie przypadła nam do gustu

0️⃣ to średniaczek

👍To jak dostać 4 z klasówki w szkole, czyli jest dobrze

👍👍 bardzo dobry stuff